Deymos pisze:Niektóre modele nie dopuszczają pewnych pytań, nie wszystkie pytania mają sens, np co się działo przed początkiem czasu, odpowiedz nic, bo ni istniał czas. Co jest za biegunem północnym, odpowiedz: nic, nie ma tajemniczej krainy zabiegunowej.
W ten sposób właśnie podałes idealną odpowiedź na pytanie kto stworzył boga: nikt, bóg jest wieczny i nie ma czasu "przed bogiem".

Jak szanowny kolega zauważył ja nie powiedziałem, że bóg nie istnieje. I nie powiem w takiej dyskusji, idea boga nie jest hipotezą naukową z definicji! Sama teologia współczesna tego nie dopuszcza. Wprowadzanie takiej idei do wyjaśnień naukowych jest mylące wręcz korozyjne!
Zgadzam się.
To, że ktoś coś twierdzi na bazie własnego przekonania, nie jest w żadnej mierze poszlaką mówiąca o prawdziwości jego przekonań. Proszę domyśleć się jakie są konsekwencje takiego założenia! Szybciej można znaleźć uzasadnienia, które wyjaśnią dlaczego idea boga się pojawiła. Polecam książke "Historia boga" Karen Armstrong.
Tak, ale warto wziąć pod uwagę fakt, tak ogromnego zapotrzebowania na "boga" wśród ludzi. Oczywiście można to tłumaczyć względami biologicznymi, ale ponieważ nie mamy tu 100% wiedzy, więc taka poszlaka zawsze pozostaje w rękach obrońców idei boga.
Dlatego używam słowa "poszlaka" a nie "dowód".
Poszlak na istnienie boga można kilka znaleźć, ale nie będą to dowody, więc nie zaprowadzą nas do jakiejś dobrej teorii.
Oczywiście, że jeśli są alternatywne wyjaśnienia naukowe to trzeba je podawać. Lecz szanowny kolego hipoteza boga nie jest wyjaśnieniem naukowym.
Dlatego kreacjoniści nie zawsze używają boga. Głównym ich przesłaniem jest to, że świat został w jakis sposób stworzony. Nie mówią jak i przez kogo, a jesli używają słowa bóg, to raczej na oznaczenie siły sprawczej, bez podawania, że jest to taki czy inny bóg.
Bóg jest bardziej skąplikowanym (z definicji) tworem niż wszystkie razem i każde z osobna zjawiska które chcemy tłumaczyć.
Zgadza się. Dlatego naukowcy zwykle starają się unikać jego obecności w teoriach, które mają być piękne (czyli proste).
Co oczywiście też nie oznacza, że boga nie ma

Będzie zawsze jedna odpowiedz, która jest prezętowana przez kreacjonistów. Jak to powstało, jak to działa: Bóg to zrobił, bóg tak chce, to jest nauka dziecka z piaskownicy. Dlaczego tak, BO TAK!
"Najgorzej" jeśli to akurat jest prawda

Nie można niczego zabraniać, a szczególnie nie wolno zabraniać mówić tego co odkrywają uczeni, a to, że obok tych pięknych teorii pojawiają się setki innych (mniej pięknych), to nie szkodzi.
Mądry umysł musi miec jakąś pożywkę, dzięki pluralizmowi, łatwiej będzie nauczyć młodych ludzi, że cała nauka to stawianie pytań, a rzadziej znajdywanie na nie odpowiedzi, które nigdy nie są do końca pewne.
To, że każdy ma prawo do swoich przekonań, z tym nie dyskutuje, ale jak już chce to niech uczy o nich poza szkołą a nie na lekcjach fizyki, chemii, biologii, bo te dziedziny maja swoje regóły, które są przez m.in. kreacjonistów łamane!
Ja bym się nie ekscytował.
Kreacjoniści w ogólnej swej teorii nie łamią żadnych reguł. poprostu wprowadzają alternatywną teorię. Ciekawą i wartą przeglądnięcia. Niemniej jednak mało prawdopodobną.
Każda nauka polega na łamaniu wczesniejszych reguł. Bez tego nie ma rozwoju. Dlatego właśnie bardziej szkodliwe jest nauczanie dzieci tak, jakby nauka wszystko już wiedziała na 100%.
Lepiej uczyć dzieci, że jest jeszcze sporo do zrobienia.
Nieprawda. Ma pan mylne mniemanie o kreacjonistach, ten temat bardzo mnie interesuje, ze względu na to, że atakuje teorię ewolucji.
Ja już kiedyś wspomniałem, że naukowcy (uczeni) nie atakują żadnych teorii. Oni tworzą tylko teorie nowe (lepsze lub alternatywne).
Jeśli naukowcy walczą między sobą, to nie są to naukowcy.
Jeszcze raz przypominam, że żaden ewolucjonista (uczony) nie może powiedzieć "kreacjoniści kłamią" albo "ewolucja to jedyna pewna teoria". Takie podejście jest nienaukowe.
Więcej w tym polityki niż nauki.
To są fanatyczni chrześcijanie, którzy chcą wprowadzić biblie na do klas przyrodniczych.
Dla naukowca to nie ma znaczenia. Ponieważ hipoteza, że bóg istnieje, musi mieć jakiś byt w świecie nauki, więc nie można odrzucać żadnej teorii.
A to, że teorię lansują ludzie, którzy nie są naukowcami (są wierzącymi chrześcijanami), to nie szkodzi. Prawdy naukowe mogą płynąć nawet z ust szaleńca.
Oczywiście (jak pisałem wcześniej) naukowcy rzadziej przysluchują się slowom szaleńców, ale mimo wszystko musimy mieć pokorę przed tym, że więcej jest pytań niż odpowiedzi.
Znam kolegi stanowisko dotyczące otwartości umysłu na alternatywne wyjaśnienia, to kreacjoniści są przeciwnością tej postawy.
To nie jest powód, by odpłacac tym samym. Ci z nich, którzy wierzą w boga lub reguly religii, nie są naukowcami.
Wiara wyklucza tolerancję i naukową "niepewność" własych teorii.
Oni naukowcami nie są, więc wierzą tylko w swoją teorię.
Natomiast my, naukowcy, możemy jedynie wrzucić ich teorię do teczki z napisem "Teorie małoprawdopodobne, choć możliwe".
Nie można takich ludzi przekonywac czy żądać od nich tolerancji dla teorii ewolucji.
Natomiast wracając do dzieci, to spokojnie można im w 3 zdaniach powiedzieć o tym, że jest teoria kreacjonizmu.
Banicja naukowa to nie prześladowanie. Jak będziemy tacy tolerancyjni jak pan chce, to w Nature powinniśmy pisać o energetycznych piramidkach co ostrzą żyletki... i innych astronomicznych głupotach...
Nie, nie będziemy pisać. Bo różnica między zbiorem publikacji a Nature jest taka, że Nature wybiera tylko najbardziej pewne teorie.
Ale istnieje sens powołania instytucji, która badałaby doniesienia różnych "magików" - być może jest tam jeszcze wiele ciekawych rzeczy do odkrycia, mimo, że są przysypane toną szmirowatych i małoprawdopodobnych teorii.
Pod względem naukowym to nie jest żadna dodatkowa wiedza. Nie wiem jak mam pana przekonać. Wyjaśnienie zjawiska powinno odwoływać się do prostszych elementów rzeczywistości, a nie do bardziej skąplikowanych i niepoznawalnych z definicji ideii metafizycznych! Czy kolega się z tym zgadza?
Dlatego 95% czasu poświęcić trzeba omówieniu ewolucji, a tylko 5% by wspomnieć o alternatywie.
To jest jakaś wiedza, jednak nie wiemy czy prawdziwa.
Ok ja panu powiem, że ok kosmici są odpowiedzialni za to wszystko.
Własnie ja jestem przeciwnikiem podawania pewnych teorii jako pewników.
Ja wolę, gdy mowa o prawdopodobieństwie.
Ja pytam jak powstali kosmici?
Jak już pisałem, załozyłem, że sami kosmici ewoluowali na swojej planecie.
I takie rozwiązanie pokazuje, że obydwie teorie mogą być prawdziwe.
Mało tego, może być tak, że ewolucja nie istnieje. Kosmici powstali na innej drodze. Padnie pytanie "na jakiej", a ja powiem "nie wiem".
Przecież pierwsza lepsza (i nawet spójna) teoria nie musi od razu być prawdziwa tylko dlatego, że nie ma do niej sensownej alternatywy (pomijam kreacjonizm boski).
Czy do nich mechanizm ewolucji ma zastosowanie? Sam mechanizm jest banalny, występuje także w chemii wystarczy zastanowić się jak różne związki chemiczne "walczą" o substraty, wygrywa ten którego reakcja zachodzi szybciej, może wygrać ten, który jest bardziej stabilny... Równowaga różnie się przesunie w zależności od sytuacji.
Dokładnie. Ja przecież nie twierdzę, że teoria ewolucji jest błędna. Jest piękna i spójna, choć brak 100% dowodów i są tam jakieś sprawy jeszcze do ustalenia.
Niech se uczą o bogu na religii!
Tak jest o bogu i normach społecznych regulowanych przez wiarę, dzieci uczą się na religii.
Ale na biologii mogą sie uczyć teorii naukowej, w której bóg może być elementem, ale nie musi, a która dotyczy właśnie biologii.
Religia nie jest nauką o tym jak powstał świat (choć są tam pewne alegorie). Religia skupia się na tym, że bóg stworzył.
Biologiczna teoria kreacjonizmu skupia się na tym, że "coś" stworzyło rośliny i ludzi. Akcent jest położony gdzie indziej.
I co ciekawe. Na religii wystarczy podać jeden 100% dowód: SŁOWO BOŻE.
Na biologii, teoria kreacjonizmu musi być dowodzona (muszą być przedstawione fakty, które zdaniem kreacjonistów świadczą o zajściu kreacji).
To jest istotna różnica. Religia nie musi nic udowanidac, bo bazuje na wierze. Jeśli przywódca religijny powie zabij swego brata, to trzeba to zrobić, bo jest to rozkaz od boga.
Nauka rozpatruje różne (czasem niekompletne) teorie, bez takich emocji. Dlatego podmiot kreacji jest zgóry określony jako byt nieznany (z ewentualnym wskazaniem na boga lub kosmitów).
tak przekornie powiem czy na religii rozpatrują na poważnie nieistnienie boga?
Nie, a wynika to z tego o czym pisaełm powyżej.
Religia bazuje na wierze, nauka na wiązaniu faktów.
I jesli nawet religijni ludzie dziwnie wiążą fakty, to musimy również te dziwne teorie włączyć do nauczania, choćby jako ciekawostkę.
Myślę, że przekonałbym kolegę o nienaukowości koncepcji kreacjonizmu.
Koncepcje te są nienaukowe w tych miejscach, gdzie widoczny jest wpływ wiary.
Mozna jednak tę teorię poprawić. Myślę, że byłaby to intelektualna droga rozwoju dla ewolucjonisty, by postarać się naukowo pokazać teorię kreacjonizmu.
Jeszcze raz powtarzam: naukowiec nie wierzy, on przypuszcza.
Jeśli pan chce dać im taki status to mówi pan jednocześnie ze Biblia jest także podręcznikiem fizyki, chemii, biologii, geologii, astronomii... bo oni tak twierdzą.
Istnieje nikła szansa (choć jednak), że bóg istnieje, jest to bóg katolicki, a jego reguły dokładnie odwzorowane są w biblii. Oczywiście prawdopodobieństwo takiej teorii jest znikomo małe, dlatego naukowcy nie zajmują się rozwijaniem tej tezy.
Nie mniej jednak, zdarzało się czasem w nauce, że na podstawie fałszywych przesłanek budowano dobrą i obowiązująca teorię.
Bo choć fałszywe przesłanki obalono, to znalazły się inne wiarygodne i teoria mogła istnieć.
Proszę zapoznać się z tym ruchem, a jestem przekonany, że zmieni pan zdanie.
Ja nie mam wątpliwości, że większość tych ludzi, to nienaukowcy.