Byloby smieszne, gdyby ministerstwo, czy ktokolwiek inny chcial domagac sie zwrotu stypendium. Za granica kazdy moze przerwac doktorat kiedy mu sie to podoba, jesli ma sluszne powody i nikt mu nie kaze zwracac pieniedzy. Co wiecej, traktowany jest jako pracownik, i przynajmniej w Europie naleza mu sie odpowiednie swiadczenia po skonczeniu studiow (np. zasilek, jesli nie ma pracy!). Dlatego trudno sie dziwic polskim doktorantom, ze nie chca pracoiwac tylko dla jednej wielkiej idei jaka jest nauka. Wiekszosc z nich ma rodziny i z czegos musza sie utrzymac. Poza tym, jak mamy powaznie traktowac prace naukowa w Polsce, jesli nas nie traktuja powaznie?!!!
Naukowiec wcale nie musi byc "obdarty i biedny" jesc na obiad pozywne danie zwane idea naukowa!!!!!
Dlatego nie uwazam, zeby bylo czyms niestosownym, jesli ktos podejmuje dodatkowe zatrudnienie. A jak sie uczelniua dowie, albo ktos inny?? To przynajmniej da im to do myslenia, ze skoro taki czlowiek zdolny jesdt robic wiele rzeczy na raz, top gdyby byl nalezycie traktowany, jego praca naukowa moglaby byc rownie wydajna.
I jeszcze jedno, to ze ktos siedzi w labie caly dzien, nie oznacza, ze pracuje!
W jednej z ankiet internetowychm jak sie okazuje w Japonii efektywny czas pracy wynosi 4 godziny przy 14 godzinnym siedzeniu w robocie. Zwlaszcza na uniwersytetach. Wiec nie popadajmy w p[aranoje, jesli ktos nam powie, ze tam sie strasznie pracuje, a my jestesmy "gorsi"
