micked pisze:Gdyby istniała pewność wiedzy o Bogu, wiara nie była by w ogóle potrzebna, byłaby po prostu wiedzą. Stąd wiara nie uwalnia od wątpliwości, życie człowieka wierzącego jest codzienną nauką zaufania Bogu. Co nie przeszkadza mu poznawać materialną rzeczywistość za pomocą rozumu.
Nie istnieje wiedza PEWNA. Dla naukowca każda wiedza jest mniej lub bardziej wątpliwa. Prawdziwy naukowiec szacuje prawdopodobieństwo faktów i gdy zobaczy ducha to w pierwszej kolejności zastanawia się, czy ktoś mu nie mógł dosypać LSD do herbaty. Lecz nie wyklucza możliwości istnienia duchów.
Wiara oznacza wiedzę bez wątpliwości. Jeśli wierzę, że świat jest płaski, to znaczy, że staje się to moją wiedzą. Wątpliwości co do podstaw wiary, nie oznaczają jednocześnie wątpliwości w dogmaty wiary. Oczywiście jest wielu ludzi, którzy mówią "wierzę", ale tak naprawdę wątpią, a więc de facto nie wierzą - starają się wierzyć, ale pojawiają się pokusy i lęki. Trudno czasem rozróżnić człowieka dojrzałego z wątpliwościami naukowymi, od człowieka niedojrzałego, który swą wiarę porzuca z powodu wątpliwości zasianych lękiem. Niemniej jednak wiara (ta czysta i pełna) daje wierzącym realną pełną 100% pewną wiedzę na dowolny temat omówiony przez religię.
Jeśli ktoś traktuje religię jako bajkę, to znaczy że nie traktuje jej poważnie. Isaak Newton, czy Blaise Pascal traktowali swoją wiarę w Boga poważnie, a chyba trudno nazwać ich słabymi naukowcami.
Wielu sławnych ludzi z powagą traktuje legendę o św. Mikołaju urządzając swoim dzieciom odpowiednio choinkę i prezenty na Święta. Wiedzą, że prezentów tych nie przynosi ów święty, lecz że są one kupowane przez dorosłych. Pielęgnują ten mit z pełną powagą, gdyż widzą jego pożyteczność w wychowaniu ludzi. Nie znam prywatnie panów Izaaka i Błażeja, więc nie wiem jak i dlaczego traktowali oni religię. Jeśli rzeczywiście wierzyli oni w boga, to w tym zakresie nie byli pełnymi naukowcami. Nie umniejsza to ich odkryciom. Nawet głupie dziecko może coś odkryć a co dopiero tacy dwaj geniusze. Niemniej jednak można być geniuszem i jednocześnie mieć lęki, słabości, kompleksy, tęsknoty, sentymenty - one wszystkie będą ciągnęły człowieka w kierunku działań irracjonalnych.
Poza tym jest jeszcze jedno wyjaśnienie. Mądry człowiek nie zmienia zdania pod wpływem impulsu. Mądry człowiek starannie bada temat zanim wyda werdykt. Dlatego tysiące młodych ludzi, którzy porzucają swoją wiarę w chwili kryzysu lub w wieku młodzieńczego buntu, nie dają o sobie dobrego świadectwa. Ich apostazja jest śmieszna i infantylna. Więc być może owych dwóch wspomnianych wielkich geniuszy, było po prostu ostrożnymi w niszczeniu czegoś w czym ich wychowano. Musieli przyjąć mądrą zasadę, że skoro miliony ludzi wychowało się w tej wierze i jeszcze wiara ta trwa tak długo, to nie można tego odrzucić tak ot pod wpływem kaprysu.
Powtórzę więc raz jeszcze, że nie wiem co Nimi kierowało. Jednak wiara nie jest dobrym parametrem u naukowca. Naukowiec musi wątpić by móc badać.
Już w czasach Plancka wstawienie takiego zdania do wniosku o grant raczej znacznie utrudniłoby jego otrzymanie

Trudno powiedzieć. Nie mam w tej kwestii żadnych danych.
Pytanie nie dotyczyło definicji Boga, ale relacji między religią, a nauką.
Pytanie tak, ale odpowiedź należy uzupełnić argumentami. Co by było, gdybym napisał: "Pan Zenon Kurcidąb z Sosnowca powiedział: >Bóg jest obecny w atomie o masie większej od 15 oraz w każdej molekule, która zwiera węgiel, dlatego nie dajmy się zwieźć obłudzie ateizmu i szanujmy Boga poprzez szacunek do jego dzieła<" - czy byłby to cenny głos w dyspucie? Chyba nie. W nauce nie stosuje się metody głosowania demokratycznego, tym bardziej nie stosuje się metody marketingowej "na celebrytę". Planck chyba nie był teologiem (również i tego Pana nie znam osobiście ani też nie znam szczegółowo jego życiorysu), więc jego wypowiedzi o wierze to prywatna opinia równa co do wartości z opinią pana Zenona.
Co do obrazu Boga u Plancka, to pokazują go słowa wypowiedziane po tym gdy uczony dowiedział się o zamordowaniu swojego syna przez hitlerowską władzę
"What helps me is that I consider it a favor of heaven that since childhood a faith is planted deep in my innermost being, a faith in the Almighty and All-Good not to be shattered by anything. Of course his ways are not our ways, but trust in him helps us through the darkest trials"
No cóż, jak już mówiłem, każdy człowiek ma swoje lęki, a religia jest właśnie bardzo zaawansowanym narzędziem (prawie że medycznym) do ratowania ludzi. Tu narzędzie zadziałało.
W każdym razie Planck uważał się za człowieka religijnego i nie widział żadnej sprzeczności między nauką i religią, wręcz przeciwnie w "Where is Science Going" stwierdził, co następuje:
„There can never be any real opposition between religion and science; for the one is the complement of the other. Every serious and reflective person realizes, I think, that the religious element in his nature must be recognized and cultivated if all the powers of the human soul are to act together in perfect balance and harmony. And indeed it was not by any accident that the greatest thinkers of all ages were also deeply religious souls, even though they made no public show of their religious feelings."
I ja się ogólnie zgodzę z tym stwierdzeniem, bo jeśli przyjmę, że religia jest narzędziem, to wzywanie do jej kultywowania jest mądre.
Należy jeszcze wziąć pod uwagę jedną rzecz: jeśli naukowiec nie wierzy w religię, ale jest dobrym człowiekiem, który widzi w religii ważne i dobre narzędzie, to będzie publicznie perorował o ważności religii, bo będzie to czynił dla dobra publicznego. Z czego wynikać może, że poniekąd ja nie jestem dobrym człowiekiem

Oczywiście, tym bardziej że można przytoczyć odmienne poglądy naukowców ateistów...Jednak myślę, że uczciwy naukowiec ateista bez problemu dogada się z naukowcem autentycznie wierzącym. Problemy mogą być raczej wtedy gdy brakuje z jakiejś strony uczciwości bądź autentyczności wiary i ujawniają się typowo ludzkie słabości niezależne od światopoglądu.
Ateizm to religia znacznie płytsza od innych. Wiara w brak boga zdradza naukowca o największych problemach umysłu.
Prawdziwy naukowiec jest agnostykiem, to znaczy, że nie wie czy bóg istnieje czy też nie. Prawdziwy naukowiec niczego nie wie na 100% - dla naukowca istnieje możliwość istnienia boga, ale dopóki nie wykaże się tego metodami naukowymi, należy tej teorii nadać niskie prawdopodobieństwo (lecz nie zerowe).